Spacer w stylu boho

Aura za oknem taka, że czasem wyciągam letnią sukienkę, a czasem patrzę z utęsknieniem na najwyższą półkę w mojej szafie, gdzie leżakują ciepłe swetry. Chciałoby się rzec - "kwiecień plecień bo przeplata, trochę zimy trochę lata", ale to przecież wrzesień 😲 Pomijając skrajne stany pogodowe chciałabyn poruszyć bardziej ten stan pośredni - subiektywnie  najlepszy. Dla mnie to najlepszy moment na funkcjonowanie, bo z nieba już nie leje się taki żar, że po tyłku cieknie, a nie jest jeszcze na tyle zimno, żeby zakładać kurtkę. W taki dzień lubię ubrać się w dłuższe luźne spodnie lub kombinezon. Jest to fajne rozwiązanie, bo z jednej strony są to dłuższe spodnie i jest w nich ciepło jak zajdzie słońce, ale z drugiej są na tyle luźne i przewiewne kiedy wyjdzie słońce i zaczyna jeszcze przygrzewać. Nie wiem jak to się stało, że akurat obydwie pary tego typu spodni mam w stylu boho. Pewnie pierwsze tak dobrze się sprawiły, że zapałałam nieodpartą chęcią posiadania drugich. Chyba nie byłam wtedy sobą, bo jakbym była to uznałabym, że jedna para mi w zupełności wystarczy. Czy taki skrajny minimalizm trzeba już leczyć??

Jeszcze tylko między zdjęciami dodam, że ten typ spodni jest tak świetny, że noszę go od wiosny do jesieni. 

A tu druga para, która de facto była pierwszą. A myślałam, że boho to gość jednego sezonu, a tu proszę jak się zadomowił... 

 Spacery jeszcze z naszą kochaną Delmuchą 😭😭😭 Do tej pory nie odważyłam się pójść na sacer na łączkę na Jagiellona 😭😭😭